Wczorajszego popołudnia organizatorzy ulicznej rundy w Baku potwierdzili, że ich miasto będzie organizować wyścigi F1 przez kolejne trzy sezony. Dodatkowo promotorzy wykluczyli możliwość zamiany miejsc z Turcją w tegorocznym kalendarzu.

Formuła 1 ściga się na ulicach Baku od 2016 roku. Wówczas odbyło się GP Europy, a od sezonu 2017 kierowcy rywalizują o triumf w GP Azerbejdżanu.

W zeszłorocznych zmaganiach zespoły nie przyjechały do europejsko-azjatyckiego kraju z powodu sytuacji związanej z koronawirusem. W ramach rekompensaty królowa motorsportu postanowiła przedłużyć obecną umowę z promotorami o kolejny sezon, czyli do 2024 roku.

Tegoroczne zawody w Azerbejdżanie są zaplanowane na 6 czerwca i poprzedzają one GP Turcji, które pierwotnie miało odbyć się tydzień później.

Jednakże z tureckich planów najprawdopodobniej nic nie wyjdzie, ponieważ ich kraj trafił na tzw. "czerwoną listę" Wielkiej Brytanii. Każdy pracownik, który powróciłby ze Stambułu do Anglii, musiałby odbyć 10-dniową kwarantannę, natomiast F1 nie może pozwolić sobie na takie rozwiązanie.

Jedyną szansą dla Turcji mogłaby być zamiana daty z GP Azerbejdżanu, gdyż cały personel miałby dodatkowe siedem dni po wyjeździe ze Stambułu. Jednakże dyrektor wykonawczy zmagań w Baku, Arif Rahimov przyznał, że jego miasto nie zgodzi się na takie rozwiązanie z powodu organizacji UEFA Euro 2020:

"Były rozmowy na ten temat, natomiast nasz weekend wyścigowy został już ustalony i został po prostu wciśnięty tak, aby nie kolidował z innymi wydarzeniami w mieście", mówił Rahimov, cytowany przez Motorsportweek.

"Piłka nożna nadal się rozwija, a pierwszy mecz odbędzie się już w sobotę 12 czerwca, więc nie możemy zbyt wiele zrobić. Gdybyśmy byli jedynym ważnym wydarzeniem w Baku, prawdopodobnie istniałaby możliwość zamiany. Natomiast nie w tym roku."

Według medialnych doniesień, odwołanie GP Turcji jest już praktycznie przesądzone, a oficjalny komunikat być może otrzymamy już w najbliższy piątek.